niedziela, 29 kwietnia 2012

włosy w kwietniu- aktualizajca + pielęngnacja

Nadszedł czas na pierwszą aktualizację!

Kwiecień był wyjątkowo dobrym miesiącem dla moich włosów- tak dobrym, że zdążyłam je przeproteinować, a zaraz potem mocno obciążyć. W związku z tym, że w tym miesiącu pracuję głównie w domu moje włosy były otoczone wyjątkowo troskliwą pielęgnacją.

Dzisiaj, 29 kwietnia wyglądają tak:



Z racji denkowania przed wyjazdem do mycia zużywałam tylko to, co było napoczęte, czyli:

wtorek, 24 kwietnia 2012

czym aktualnie myję włosy?

Na początek organizacyjnie- biorę udział w rozdaniu u Ewalucji(klik!), trzymajcie za mnie kciuki! Można się jeszcze zgłaszać- do wygrania najnowsza seria lakierów  Wibo, których w moim Rossmanie już zabrakło:p



Specyfiki przeznaczone do mycia włosów można prosto podzielić na dwie grupy: te, które posiadają silne środki myjące i te, które ich nie posiadają (o tym też kiedyś na pewno Wam napiszę, obiecuję:)).

Od kilku miesięcy stosuję szampony z tej drugiej grupy, a moje włosy wydają się szczęśliwe dzięki tej decyzji.
Łagodne detergenty myjące nie zdzierają z włosa jego ochronnej warstwy tłuszczowej, dzięki czemu nie osłabia ich. Zauważyłam też, że poprawiła się jakość końcówek, a włosy stały się bardziej miękkie, lejące i łatwiej się kręcą.
Używałam wiele szamponów z tej kategorii, a dzisiejszy bohater jest moim ulubieńcem od ponad miesiąca. Jest nim balsam do kąpieli dla mam Babydream:



poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Twoje włosy nie lubią kokosa?



Wiele z Was twierdzi, że Wasze włosy nie lubią oleju kokosowego- są po nim suche, napuszone i nie chcą się układać.
Szkoda, bo olej kokosowy, poza pięknym zapachem, jest wspaniałym olejem dla włosów- ma zdolność wnikania wgłąb włosa i regenerowania go od wewnątrz, co czyni go bardzo przydatnym w zapuszczeniu zdrowych, mocnych włosów.

niedziela, 22 kwietnia 2012

płukanka z l-cysteiny

W poprzednim poście(klik!) pokazywałam Wam efekty m.in. po płukance z l-cysteiny. Dzisiaj przybliżę Wam ten tajemniczy składnik.


L-cysteina jest aminokwasem (związkiem chemicznym organicznym). Jest najprostszym aminokwasem siarkowym. Stanowi ona ok. 8% składu włosów.

Występuje głównie w białkach zbóż, kukurydzy, ale też w ananasach, brukselkach czy orzechach laskowych.

Jest składnikiem wielu suplementów diety, jednak jej nadmiar może być szkodliwy, ponieważ prowadzi do chorób dróg moczowych i powstawania kamieni nerkowych. Dla złagodzenia niekorzystnych objawów jej przyjmowania zaleca się przyjmowanie dużych dawek wit. C.

W wersji dostępnej w sklepach ma postać drobnych, białych kryształków, które dobrze rozpuszczają się w wodzie. 

Stosowana na włosy działa odbudowująco- jest proteiną.Stosowanie jej w nadmiarze może prowadzić do przeproteinowania włosów- staną się suche i łamliwe, podobne do włosów zniszczonych zabiegami chemicznymi- np. rozjaśnianiem.

We właściwych proporcjach przywraca włosom blask, sprawia, że staja się grubsze i odżywione. Odbudowuje tkanki włosa i wzmacnia go, chroni przed promieniowaniem UV, nawilża włosy.

                                   http://chemistry.about.com

Przepis na płukankę ze strony Zrób Sobie Krem(klik!) wygląda tak:

10% aloes zatężony 10x (płaska łyżeczka 5 ml)
4% L-cysteina (3 płaskie łyżeczki 1 ml)
86% woda (43 ml)

pamiętajcie jednak, że zespół ZSK pisząc "łyżeczka" miał na myśli łyżeczkę laboratoryjną, o pojemności 1ml. Łyżeczki domowe czy takie od syropów mają aż 5ml- łatwo przesadzić!

Mój ułatwiony przepis wygląda tak:


Bierzemy pojemniczek 50ml (można dostać w aptece za 50gr), najlepiej z miarką. Do tego łyżeczkę od syropu (np. takiego na kaszel), bo takie mają zaznaczone 1/2 i 1/4 pojemności. Łyżeczki zwykle mają 5ml!

mieszamy składniki:

- aloes zatężony 10-krotnie (płaska łyżeczka)

- zwykły miód (1/2 łyżeczki)

- l-cysteina (1/4 lub 1/2 łyżeczki, nie więcej niż 1/2!)

- woda przegotowana lub mineralna o temp. pokojowej (wypełniamy pojemnik do 50ml)


Wszystko mieszamy delikatnie w pojemniczku.
Na odciśnięte z nadmiaru wody włosy po umyciu wylewamy płyn.

 50ml to mało, ale są metody- płuczemy włosy głową w dół- zamaczamy "ogonek" w pojemniczku, wylewamy trochę płukanki na dłoń i wcieramy delikatnie we włosy... Ważne, żeby się nie spieszyć i pokryć całe włosy, razem z końcówkami i skórą głowy.

Po wykorzystaniu całej płukanki odciskamy włosy i zawijamy w ręcznik, najlepiej taki mało lubiany lub przeznaczony od razu do prania.

L-cysteina na włosach ma okropny zapach- mocno siarkowy, nieco zgniły. Włosy pachną tak aż do kolejnego mycia, pachnie też tak ręcznik i poduszka, więc przygotujcie się na to wcześniej- nielubiany ręcznik, zabezpieczona poduszka, TŻ jak najdalej...;)

Efekty płukanki są jednak na tyle wspaniałe, że zniosę zapach jeszcze na pewno nie raz. Włosy stały się grubsze, pięknie uniesione, pokręcone, miękkie i puszyste. Błyszczą równie wspaniale. Ciekawe, jak długo utrzymuje się efekt- na pewno wspomnę o nim, jak minie jakiś czas i dopiszę.

A Wy macie jakieś doświadczenia z l-cysteiną? :)

buziaki,
narvika :)


sobota, 21 kwietnia 2012

aktualizacja włosów + co na nich noszę

Witajcie:)
Tak sobie pomyślałam, że pokażę Wam, czym ozdabiam włosy. Lubię wszelkiego rodzaju spinki i gumki, chociaż rzadko ich używam- zwykle po olejowaniu kokosem, którego ja kocham, a moje włosy szczerze nienawidzą;p No i tak wypada, że po kokosie muszę ćwiczyć mniej lub bardziej udane messy bun.

Zacznijmy od spinek- kwiatki są wspaniałe do trzymania koczków, a kokardki ostatnio kupuję nałogowo, chociaż niekoniecznie widzę je na głowie. Różowa to ostatni nabytek, o którym więcej na końcu postu:


Opasek mam kilka, przydają mi się zwłaszcza w wietrzne dni, najchętniej w połączeniu z wysokim kucykiem. Ta bladoróżowa z kokardka to moja ulubiona- kupiona w New Yorker.
Klamerek nie używam, ale kiedyś je przywiozłam z jakiś wakacji i tak sobie leżą. Nie lubię spinać nimi włosów.


Spinek, wsuwek mam mnóstwo- lubię podpinać nimi rozpuszczone włosy nad czołem, żeby nie wpadały mi do oczu. Zdecydowanym faworytem są te bursztynowe kwadraciaki, najmniej za to lubię tą efektowną z ptaszkiem- kojarzy mi się z cyganką i poza jakąś przebieraną imprezą nie bardzo wiem jak mam ją nosić. Za to podoba mi się bardzo.
Stadko HelloKitty było chwilowym kaprysem, który jest troszkę zapomniany- po 10 roku życia jakoś nie widzę u siebie takiej grafiki.



A to moje gumki- wszystkie bez metalowych części;) Mieszkają sobie w pudełku po herbacie, które kiedyś przerobiłam w jakimś szale na pudełko z przegródkami i w błękitno- palmowo- basenowy wzór wycięty z katalogu wycieczek Rainbow Tours:



Chciałam pokazać Wam moją ulubioną kokardkę na glowie, ale moją uwagę zwrócił stan moich włosów. Zdjęcie po lewej było robione 1,5 miesiąca temu, po prawej dzisiaj. Cały czas układam włosy w taki sam sposób (modyfikacja met. kręconowłosych), zobaczcie jak wpływa na nie pielęgnacja (kokardka na zdjęciu po prawej:)) :


Widać różnicę, prawda?

Dzisiaj pierwszy raz zastosowałam płukankę z l-cysteiną, której przepis będzie w kolejnym poście. Jestem pod wrażeniem- po pierwsze strasznego smrodu na włosach, po drugie wspaniałego efektu pogrubienia, nabłyszczenia i zakręcenia. Podobnie jak innych dziewczyn- nie zniechęci mnie jej zapach, ponieważ jest wart efektu. Tak wyglądają dzisiaj moje włosy:





Jeszcze dużo im brakuje, ale jest coraz lepiej. Efekty motywują! 

Sobotę spędzam w domu, odpoczywam. Między sezonami nie chce mi się za bardzo wychodzić czy czegoś robić. Tak więc biegam w dresie i koszulce mojego TŻ, bez makijażu, za to z idealnie ułożonymi włosami- specjalnie dla Was, bo chcialam pokazać je w poście. Czego to blog nie robi z ludźmi...;)

pozdrawiam Was serdecznie,
narvika:)


piątek, 20 kwietnia 2012

Indie, Hinduizm i olej konopny :)

                                         http://menstream.pl

Dominującą religią Indii jest Hinduizm, który konopie indyjskie uważa za rośliny święte, związane z bogiem Śiwą. Częścią religii (kultu, obchodzenia świąt) jest palenie gandzi- jest również akceptowane społecznie. Oprócz palenia popularne jest też spożywanie naparu z ziół połączonego z mlekiem i przyprawami.

                                          http://indie.adairsinnerjourneyexperience.com

W dzisiejszej notce zajmiemy się siostrą popularnej marihuany- konopią siewną.
Jej hodowla jest dozwolona w Polsce, jednak należy posiadać na nią zezwolenia- niezależnie od rozmiaru i liczby naszych roślinek, ponieważ nawet w tej mniej halucynogennej roślinie znajdziemy związki THC odpowiedzialne za "haj" po zapaleniu czy spożyciu konopii.

                                          http://ikrasnystaw.pl/

Konopia siewna - oto co mówi o niej Wikipedia:

"Występuje w górach Ałtaj, Tienszan oraz na Zakaukaziu i w Afganistanie. Jako roślina uprawna rozpowszechniona w różnych częściach świata. W Polsce może dziczeć i występować jako efemerofit (konopie siewne) lub kenofit (konopie dzikie) zajmujący siedliska ruderalne."

 Jest roślinką jednoroczną, która może urosnąć nawet do trzech metrów wysokości.

                                         http://www.blingcheese.com

Wytwarzany jest z niej olej (który dostałam na imieniny od moich kochanych rodziców;)). Trochę na jego temat:

Kolor: ciemnozielony o większym lub mniejszym nasyceniu zielenią lub brązem

Zapach: pomieszanie orzecha z ziołami i wilgotną ziemią, raczej mało intensywny (pamiętajcie, że tylko nierafinowany olej posiada jakikolwiek zapach!)

Skład: 54% kwasu linolowego, 17% kwasu alfa-linolenowego, 4% kwasu gammalinolenowego, 13% kwasu oleinowego, 10% nasyconych kwasów tłuszczowych

Odporność: traci właściwości podczas podgrzewania, a przydatność do spożycia wynosi tylko 4 miesiące przy trzymaniu oleju w lodówce. Do celów innych niż spożycie bez obaw można stosować go dłużej.

Zastosowanie: olej ma właściwości anty trądzikowe, ściągające, przeciwzapalne i wzmacniające na cerę, mocno odżywcze, nabłyszczacące i zmiękczające na włosy.

W przemyśle kosmetycznym jest stosowany głównie do kremów i balsamów.

                                                  www.mazidla.pl

Przy stosowaniu oleju na ciało, twarz lub włosy producenci zalecają zmieszanie go z innym olejem w celu nadania większej trwałości i stabilności.  Ja jednak nie mieszam go z niczym (jak i wiele innych dziewczyn, które pisały o tym oleju wcześniej) i jego działanie jest wyśmienite.
 
Osobiście posiadam olej z Oleofarmu(klik!), który jest zimnotłoczony i nierafinowany- czyli zachowuje wszystkie swoje dobroczynne właściwości.
Kosztuje ok.30zł za 0,25l. Jest dostępny m.in. w sieci "Piotr i Paweł".
Wygląda tak:

                                                   www.oleofarm.pl


Na włosach sprawdza się wspaniale- łatwo się go nakłada, spłukuje się równie prosto (balsamem dla mam Babydream na przykład), a włosy po nim są błyszczące, nawilżone i zdefiniowane. Nie wiem jak sprawda się przy dluższym stosowaniu, więc przygotujcie się na aktualizację za jakiś czas:)

Stosowany do pielęgnacji twarzy nie zapycha, pokrywa buzię delikatnym filmem, który szybko się wchłania. Jednak nie polecam go pod makijaż- nie jestem fanką olejów w "formie dziennej", najchętniej używam ich jako składnik peelingów, masek lub jako zamiennik kremu na noc.

                                                    www.mamzdrowie.pl

Olej konopny zaliczam do grupy olei, które lubią moje włosy i mam nadzieję, że będzie to długa przyjaźń :) A Wy znacie już ten olej?

pozdrawiam,
narvika :)

środa, 18 kwietnia 2012

pustnne lekarstwo- Syria

                                          http://www.bugbog.com/

Syria to państwo arabskie na bliskim wschodzie graniczące m.in. z Turcją i Irakiem. Jej stolicą jest Damaszek- dawna kolebka wszelkich metod dbania o urodę- to właśnie tam na targach można było nabyć oleje, które arabki już 2tys. lat przed naszą erą wcierały we włosy.

Jednak nas interesuje inne miejsce- miasto Aleppo, leżące w północno- zachodniej części kraju. To właśnie tam, z owoców drzew laurowych (wawrzynu szlachetnego) wytwarzany jest olej laurowy- skarb Syrii, dzisiaj znany na całym Świecie.

 http://jar91.republika.pl , http://www.artmade.intelishop.pl

Olej laurowy ma ciemnozieloną barwę, stałą konsystencję w temperaturze pokojowej i intensywny zapach. Ma wiele zastosowań, a to najciekawsza ich część:

- przyspiesza porost włosów, przywraca im blask. Ze względu na zapach i konsystencję nakładamy go na włosy w proporcji 1:1 z innym olejem- np. oliwą z oliwek,
- likwiduje łupież, świąd, grzybice, ma właściwości antybakteryjne i przeciwzapalne,
- dzięki właściwościom rozgrzewającym jest stosowany przy zwichnięciach, opuchnięciach, bólach mięśni i stawów,
- pomaga w leczeniu cery trądzikowej; działa bakteriobójczo, ściągająco, oczyszczająco, często nazywany jest "naturalnym antybiotykiem",
- zawiera chlorofil, który przyspiesza gojenie ran
- przyspiesza wzrost paznokci i wzmacnia je.



Z miejscowości Aleppo pochodzi ich słynne mydło Alepp- tworzone od ponad 2 tysięcy lat według takiej samej receptury trzech składników.

Mydło wytwarzane jest tylko raz do roku, na przełomie lutego i marca, kiedy kończą się zbiory owoców. Z oliwek tłoczona na zimno jest najwyższej jakości oliwa, a z owoców drzew laurowych- olej laurowy. Wraz z postępem techniki otrzymywanie mydła "na gorąco" zastąpiono metodami "na zimno", co pozwala nie tracić właściwości jego składników.
Mydła są suszone na Syryjskiej pustyni przez minimum 9 miesięcy, nawet do 2 lat- im lepsze mydło tym dłuższy czas jego suszenia. Czas przydatności mydła do użytku to nawet 20 lat (standardowo na opakowaniach widnieje data 14 lat)- starsze mydła są delikatniejsze w działaniu od młodych.
Mydła zawsze są wytwarzane ręcznie.
Wyróżnia się mydła o różnej proporcji oleju laurowego- od 5 do 70%. Im bardziej problematyczna, trądzikowa cera, tym więcej oleju powinno zawierać mydło. Na początku przygody z Alepp lub z cerą wrażliwą i suchą lepiej wybrać mydło o mniejszej zawartości oleju.
Są też różne wersje- Premium, Migdał... z przeróżnymi domieszkami innych produktów, olejków czy mleka.
Z Syrii mydła wędrują do sklepów, gabinetów i hammamów na całym Świecie.

                                       http://www.mydlarnia.info

Zastosowanie mydła Alepp:

- mycie twarzy- łagodzi stany zapalne, łagodzi trądzik (potwierdzam, cudowny środek dla "nastoletniej" skóry)
- mycie włosów-  podobno poprawia stan skóry głowy, grubość i błysk włosów (nie stosowałam, jakoś nie jestem przekonana do mydeł)
- środek piorący dla delikatnych tkanin (faktycznie, będzie delikatny dla ubrań, ale jego zapach... sami zobaczcie;))

                                  

Skład mydła (tutaj 40% oleju laurowego): Olea europea oil, Lauris nobilis oil 40%, Aqua, Sodium hydroxide

Jestem posiadaczką mydła Aleppo i jestem zachwycona jego działaniem na cerę. Przygotujcie się jednak, że jego zapach pozostawia wiele do życzenia- dla mnie pachnie mieszanką szarego mydła, środka do czyszczenia podłóg i czymś drażniąco roślinnym. Nie próbowałam jego działania na włosy i myślę, że raczej się na to nie odważę. Za to chętnie spróbowałabym oleju laurowego :)

                                          http://www.finigrana.de

Co myślicie na temat tego mydła? Stosowałyście je kiedyś? A może wiecie coś na temat oleju z tego drzewka?

pozdrawiam,
narvika:)

wtorek, 17 kwietnia 2012

Zamówienie ze Zrób Sobie Krem!

Obiecałam sobie, że jeśli zaliczę zawody zrobię sobie jakiś mały prezent. Potem postanowienie poszło w niepamięć (brak internetu...), a teraz (jest internet) wróciło z pełną mocą. Tak wyszło zamówienie ze sklepu Zrób Sobie Krem(klik!), a w nim skromnie, ale treściwie:

- Hydrolizat kreatyny

"Rozpuszczalny w wodzie hydrolizat białka kreatyny otrzymany w wyniku hydrolizy wełny owczej. Zawiera wszystkie aminokwasy zawarte we włosach i paznokciach. Składniki hydrolizatu wnikają w strukturę włosa, wbudowując się w uszkodzone miejsca osłonek włosów. Na powierzchni wytwarza koloidy o działaniu ochronnym. Nadaje zdrowy wygląd, przywraca połysk, sprężystość, nadaje objętość."

mam zamiar dodawać ją do masek i odżywek w ramach wzmacniania włosów przed sezonem. Niebawem recenzja działania maski bez i z kreatyną.

- L-cysteina

"Aminokwas, biały proszek o charakterystycznym (siarkowym i podobno mało przyjemnym) zapachu.  Odżywia, regeneruje, nawilża, chroni przed szkodliwym promieniowaniem, likwiduje stany zapalne, uczestniczy w procesach odnowy i odżywania komórek. "

wykorzystam ją do płukanki cysteinowej od razu, jak tylko są dostanę- nie mogę doczekać się efektów na moich włosach obojętnie jak okropny jest ten zapach ;) Spodziewajcie się bardzo szybciej recenzji wraz z przepisem i zdjęciami.

- Wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie

 O aloesie pisałam w poprzedniej notce- o płukance aloesowo- brzozowej(klik!)
Aloes wspaniale nawilża, zatrzymuje wodę i odżywia włosy. Ma działanie łagodzące skórę i wygładzające włosy. Świetny produkt!

aloes nadaje się do wszystkiego- mgiełek, masek, szamponów, płukanek... Wszystko, co tylko sobie wymyślicie. Pracuję nad wpisem o wszechstronności aloesu, muszę tylko zebrać odpowiednie zdjęcia i opisy do każdego pomysłu.

- Kompozycja Witaminowa All-in-one

Kompozycja o fakturze białego proszku i o "zastrzeżonej recepturze", która składa się z witamin E, C, B3, B5 i B6.

miks mam w planach dodawać do masek i mgiełek z naciskiem na mgiełki. Chcę "obadać" efekty działania witamin na włosy.

to by było na tyle (na razie). Sprawozdanie za "1-2 dni robocze" ;)
































A o jakie zawody chodzi? Aż o marcowe. Wtedy to zostałam zmuszona do startu- nie znoszę wszelkiego typu zawodów, strasznie się stresuję takimi spędami. Jednak w ramach pracy nad sobą zdecydowałam się startować i okazało się, ze po raz pierwszy w życiu nie stresowałam się wcale- zero stresu, po prostu chodząca strefa ZEN. Jestem przeszczęśliwa, że tak się czułam:)
Osoba zaznaczona strzałką nad kaskiem- to ja  ;D


pozdrawiam Was serdecznie,
narvika :)









poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Płukanka aloesowo-brzozowa

Zainspirowana blogiem Eve (klik!) przystąpiłam ostatnio do tworzenia płukanek do włosów.
Na pierwszy ogień poszła płukanka kakaowa z przepisu Eve, jednak nie pasował mi kakaowy zapach. Postanowiłam więc pokombinować z tym, co mam w zbiorach i wymyśliłam płukankę z aloesem, wodą brzozową i octem :)

Składniki wystarczające na dwukrotne użycie płukanki:

- 4 łyżki (stołowe) wody brzozowej (może być też sok, ale staram się zużyć Isanę, więc będzie woda)
- 2 łyżki soku aloesowego (myślę, że żel byłby zbyt gęsty)
- 1 łyżka octu jabłkowego
- (opcjonalnie) kilka kropel gliceryny, kreatyny, spiruliny, oleju- jak komu wygodnie. Osobiście czasami dodaję dwie krople gliceryny lub kilka kropelek olejku Babydream. Pamiętajcie tylko, że musi to być kilka kropel, jeśli nie chcecie przeciążyć swoich włosów.

 Jak działają składniki?

Woda brzozowa normalizuje skórę głowy, poprawia ukrwienie, mobilizuje nasze cebulki do wzrostu, może przeciwdziałać łupieżowi. Zawarta w brzozie wit.B korzystnie wpływa na kondycję włosów i cebulek. Woda Isany posiada alkohol, ale czytałam już wiele opini, że włosów nie wysusza. Alkohol jest rodzajem konserwantu (lepszym od np. parabenów), pozwala on też wnikać składnikom odżywczym. Woda nie ma zapachu alkoholu i uważam, że w takim stężeniu (na 0.5litra płukanki) nie zrobi włosom krzywdy.
Aloes posiada wspaniałe właściwości nawilżające, łagodzące i poprawiające utrzymanie wody we włosach. Koi podrażnioną skórę głowy i dba o elastyczność włosów. Jest na prawdę cudowną roślinką:)
Ocet jabłkowy ma podobno najłagodniejsze działanie. Jego zadaniem jest zamknięcie łusek włosów. Dzięki temu są mniej podatne na uszkodzenia i puszenie, lepiej się układają oraz bardziej błyszczą.


po zmieszaniu składników otrzymujemy żółtawy płyn pachnący.. apteką;)


płukankę przelewam do małego pojemnika (tutaj opakowanie po peelingu), odmierzam połowę i dodaję z powrotem do miarki. Tą porcję mieszam z wodą do uzyskania 0.5litra rozcieńczonego płynu, który widzicie na ostatnim zdjęciu. Mieszanka jest już gotowa do użycia, a część w pojemniczku gotowa do użycia przy następnym myciu.

Myje włosy zawsze głową w dół, a umyte i dokładnie wypłukane włosy po prostu zamaczam na chwilkę w mieszance. Wygląda to mniej-więcej tak:


Dopiero po tym zabiegu wylewam zawartość miarki na całe włosy i skórę głowy. Gotowe!

Po płukance włosy są dużo bardziej miękkie, ładnie błyszczą. Wydaje mi się, że nieco obciąża ona moje fale (zwłaszcza po dodaniu kilku kropel olejku lub większej ilosci aloesu), dzięki czemu ładniej się układają. Zapach nie utrzymuje się długo na włosach- zaraz po wysuszeniu czuć tylko lekką, świeżo-brzozową nutę, która szybko znika. 
 

Płukanki to bardzo szybki i równie skuteczny sposób na zmiękczenie i nabłyszczenie włosów. Można też stworzyć mieszanki przyciemniające, rozjaśniające, nawilżające lub normalizujące. Myślę, że możecie spodziewać się częstszych płukankowych postów :)

pozdrawiam serdecznie,
narvika:)

niedziela, 15 kwietnia 2012

jak zaczęło się moje włosomaniactwo?

Jako dziecko miałam dość krótkie, kręcone włosy w kolorze blond (latem) i brąz (zimą). Zawsze były suche, ale kręciły się ładnie. Pewnie za sprawą czesania ich tylko na mokro grzebieniem, bo szczotka sprawiała zbyt dużo bólu. Wyglądały tak:

                                                       2007 rok i naturalne, zaniedbane, ale kręcone włosy

Potem wraz z dorastaniem rozpoczęły się eksperymenty. Z racji faktury moich włosów padło na farbowanie- na biednych lokach miałam brązy, czernie, rudości, fiolety... Chemia stopniowo odbijała się na kondycji moich włosów, a połączona z wieloma dniami spędzanymi w słonej wodzie i tragiczną pielęgnacją (szampon Nivea + odżywka b/s Pantene) zamieniała je w smutne sianko. Na zdjęciach lata 2007-2008


     w 2008 roku miałam bardzo długie jak na mnie włosy- zdjęcie nr.1 i 2.

W końcu, jesienią 2009 przyszedł czas na fryzjera, który pozbawił mnie połowy moich włosów i 'przy okazji" zafarbował jeszcze raz (fotka nr.1 od lewej). Chciałam wreszcie zejść z rudości, które towarzyszyły mi przez ponad rok. Znajoma fryzjerka namówiła mnie na darmowe pokazy farbowania jako modelka, czego żałuję do teraz. Faktycznie, było profesjonalnie, darmowo, super- ale wyszłam z pomarańczowymi włosami przeplatanymi platynowymi pasemkami. Następnego dnia wybarwiono mi włosy do biało-żółto-kaczego koloru, którego postanowiłam za wszelką cenę nie ruszać (fotka nr.2). Przy tych wszystkich zabiegach moja pielęgnacja nie zmieniła się wcale- szampon i odżywka b/s Pantene, a drastyczne odchudzanie jeszcze bardziej pogarszało sprawę. .

     najgorszy czas dla moich włosów. Mialam okropną cerę jako nastolatka, stąd zakryta buzia ;) 



Tak wyglądały włosy w latach 2009-2010. Załamana rozpoczęłam poszukiwania czegoś, co uratuje mi włosy. Tak trafiłam na Wizaż, który traktowałam dość ogólnikowo w tamtym czasie- wybrałam Biowaxa do włosów blond i przestałam używać suszarki. Włosy na żółtym kolorze odrastały sobie w moim naturalnym kolorze, końcówki podcinałam, reszty nie ruszałam.... Dwukolorowe włosy w tak ciężkim stanie wyglądały okropnie (fotka nr.3).  Po jakimś czasie miałam nareszcie więcej naturalnych niż farbowanych moherków, a pielęgnacja oparta na Dove, Elseve i Pantene nie robiła wielkiej krzywdy- cały czas obcinałam końcówki, więc nie interesowało mnie, że się łamią (fotka nr.4)

     jak dotąd najlepszy okres i dla mnie i dla moich włosów :)

Tak włosy prezentowały się w latach 2010-2012. Białych końców już prawie nie było widać- odrosła wreszcie całość moich naturalnych włosów, ale kondycja była okropna. Stresy związane z maturami, egzaminami, firmą oraz wyjazdowy tryb życia odbijał się na nich bardzo dotkliwie- skrętu nie było wcale, pomimo czesania na mokro, odżywek i zaprzestania używania prostownicy (fotka nr.1)
Jesienią 2011 roku jeszcze raz zaatakowałam Wizaż, bloga Anweny i parędziesiąt innych źródeł. Wyrzuciłam z łazienki praktycznie wszystko i zakupiłam tonę kosmetyków polecanych w "naszym", "włosomaniaczkowym" środowisku. Rozpoczęłam olejowanie i wszystko zaczynało być pięknie, pomimo całej jesieni spędzonej znowu w słonej, gorącej wodze. Moje włosy odżyły (fotka nr.2) :)
Ostatnie zdjęcie (nr.3) pochodzi z 29 marca tego roku. Jak widać jednak falują, są w miarę równe, ale przede mną jeszcze długa droga.

Obecnie stosuje pielęgnację bezsilikonową (oprócz zabezpieczaczy na końce), stosuję oleje, półprodukty- słowem wszystko, co tylko wpadnie mi w ręce. Widzę, że włosy odwdzięczają mi się za czas im poświęcony, co mnie jeszcze bardziej motywuje do robienia dla nich jak najwięcej.

Mam nadzieję, że przybliżyłam Wam nieco stan moich włosów. Teraz będziecie wiedziały na czym testuję wszystko, o czym będę tu pisać :)
Kto ma ochotę na posta o Tajlandzkim patencie na włosy, który świetnie sprawdza się na moich?



Pozdrawiam,
narvika :)

piątek, 13 kwietnia 2012

Birma i tamtejsza pielęgnacja twarzy

Birma, "kraj tysiąca świątyń", to przepiękny, egzotyczny kraj, w którym (pewnie na razie) nie ma jeszcze tłumów turystów. Miejsce, w którym na prawdę można poznać smak egzotyki i poczuć się jak na innej planecie.

                                          źródło: http://mandalay.pl


Jak wiadomo jest to kraj tropikalny, gdzie słońce porządnie potrafi dać w kość, dlatego tamtejsze kobiety opracowały ciekawy sposób pielęgnacji i ochrony skóry twarzy.

 
                                                      źródło: http://flickir.com

Wzory na skórze są stworzone Tanaką, czyli kremem powstałym ze sproszkowanego drzewa zmieszanego z wodą.  Używane są różne gatunki drzew- thanaka, które są ucierane na proszek na kamiennej podstawce o narwie kyauk pyin. Drzewko można kupić w formie kawałka drzewa, startego proszku w woreczku lub gotowego kremu zapakowanego w słoiczek. Tanaka w rejonie Birmy jest stosowana od ponad 2000 lat!

                                 źróło: http://alibaba.com


Żółtawa masa o delikatnym, świeżo- drzewnym zapachu na twarzy ma matowy, żółtawy i kryjący kolor. Birmanki nakładają go tworząc na policzkach, nosie i czole fantazyjne wzory. Krem ma przede wszystkim stanowić ochronę przed promieniowaniem słonecznym, ma też właściwości nawilżające, odżywiające oraz podobno leczy trądzik. 
W Birmie stosują go przede wszystkim kobiety i dzieci ze względu na wrażliwą cerę. 
Kremy z thanaką są znane w całej Azji i w różnych stężeniach używane w zwykłych, tamtejszych kremach drogeryjnych.

W Europie można go jedynie zakupić przed internet, z moich informacji wynika, że żaden krem dostępny stacjonarnie nie posiada składnika z tych drzewek. Poprawcie mnie jeśli coś wiecie! :)

Artykuł powstał dzięki relacji z miesięcznej wycieczki do Birmy mojego kolegi, któremu dziękuję za wyczerpujące, "babskie" odpowiedzi :)

 
                                                       źródło: http:// wikipedia.org

Sama bardzo chciałabym tam pojechać i myślę, że jesienią przywiozę Wam już swoje zdjęcia i swatche kremu Tanaka. A może ktoś z Was już był w tym pięknym miejscu? 

                                          autor: JosipZg-CRO, Google Earth

 

pozdrawiam Was serdecznie, 

narvika :)


Francuski sposób na piękniejsze fale

Tydzień temu wróciłam z Val Thorens, gdzie wyjechaliśmy na zasłużone wakacje po sezonie. Pogoda nas rozpieszczała, wszystko było idealnie, tylko wypoczynku nie było wcale.  Nie da się tam nudzić- impreza goni imprezę  no i karnet obejmuje aż 600km tras, więc ciśnienie na przejechanie jak najwięcej jest ogromne.
Sprzymierzeńcem regeneracji sił jest świetny kompleks basenów z pachnącymi saunami- o zapachu waniliowym, drzewka sandałowego, żywicy... Do dyspozycji mamy tez najprawdziwszy, ogromny i cudnie pachnący Hammam, który wprowadza w nastrój z Baśni 1000 i jednej nocy.

                                            snowpark DC, czyli to na co czekałam najbardziej i się nie zawiodłam!

Jako pamiątkę przywiozłam odżywkę Garnier do włosów napuszonych, niesfornych i falowanych,  czyli dokładnie takich jak moje. Przydało się czytanie składów, które na szczęście we Francji brzmią tak samo. 
Odżywka pachnie słodko- kokosem z nutką czekolady, konsystencją przypomina nasze awokado i masło karite, ale ma śnieżnobiały kolor. 
Na moich włosach sprawdza się idealnie delikatnie je obciążając i nadając falom kształt fal ;) Myślę, że włosy proste, zdrowe lub cienkie mogłaby obciążyć. 

                                       opakowanie niezbyt udane,odcień brązu jest na prawdę brzydki. zawartość rekompensuje

Skład jest bardzo przyjemny:
  
aqua/water, cetearyl alkohol, elaeis guineesis oil, palm oil, behentrimonium chloride, ci 17200 / red 33, cocos nucifera oil, coconut oil, hydroxycitronellal, steramidopropyl dimethylamine, theobroma cacao butter/ cocoa seed butter, chloridexidine dihydrochloride, benzyl salicylate, linalool, isopropyl alkohol, carmel, citric acid, hexyl cinnamal, gliceryl, parfum/ fragnance (fl c39713/2)

Wysoko odżywcze olejki, brak silikonów, alkoholi i co gorszych konserwantów, bardzo przyjazny produkt. Żałuję, że przywiozłam tylko jedno opakowanie. 

Cena: 4,5euro.

Mam nadzieję, że uda mi się tam wrócić za rok, a wszystkim gorąco polecam ten ośrodek, jest na prawdę fenomenalny. Nigdy nie byłam w lepszym miejscu na desce- wszystkie atrakcje i usługi na najwyższym poziomie- ciężko wymyślić coś, czego tam nie da się dostać. Polecam!

                                                       ostatni dzień, chyba na zjeździe z Cime Caron, 3tys.m.n.p.m  z nowym Burtonem :)


 pozdrawiam,
narvika :)

środa, 11 kwietnia 2012

czyli o co właściwie chodzi...

Witajcie!
Mam na imię Agnieszka, tutaj narvika. Od jakiegoś czasu gdziekolwiek jestem widzę setki sposobów pielęgnacji i kosmetyków, o jakich nigdy nie myślałam- stąd pomysł na bloga. Chciałabym pokazywać egzotyczne ciekawostki pielęgnacyjne z całego świata i stworzyć małą pigulkę tego co jak gdzie i po co. Stąd własnie słowo "zwrot" w tytule bloga- chciałabym zebrać razem wszystko, co usłyszałam i usłyszę i stworzyć całkiem nowy wymiar pielęgnacji.

No więc koniec już z ględzeniem, przygotujcie się na prawdziwe notki już niedługo.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających i obiecuję, że będę się starać,

Agnieszka :)

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...